Prawie wszyscy spotkaliśmy się po południu w środę u Wiktora w Suścu, skąd o czwartej rano ruszyliśmy do granicy na przejście Budomierz – Hruszów. Z powodu mojego gapiostwa musieliśmy trochę poczekać na przyjazd Wojtka. Ale potem poszło dość sprawnie. Potem…
